Czy my tutaj jesteśmy po to, żeby się lubić?
zastanawiałam się jeszcze niedawno. Ta praca to nie piknik, trzeba zająć się konkretami.
Nie traćmy czasu na głupoty i weźmy się do roboty!
Chwilę mi zajęło zanim doszłam do tego, że może nie w tym rzecz.
Myślę, że popełniałam błędy jakie często zdarzają się początkującym, bez pokory i ambitnym. Chciałam dużo, szybko i natychmiast!
Ale po kolei.
"Magda, zawsze coś palniesz!", zdaje się, że zdanie mówi wszystko. Zastanówmy się jednak nad interpretacją i nadawcą komunikatu.
Jest pewna różnica pomiędzy odbiorem tego samego komunikatu z ust osoby nam bliskiej, a tej mniej lubianej, czy po prostu mniej znanej.
Kwestia interpretacji komunikatu, która w niemałym stopniu zależy od odbioru i interpretacji samego nadawcy.
Możemy powiedzieć więcej, dobitniej i szczerzej osobie znanej czy lubianej. Siłą rzeczy więc z osobami, które lubimy i lepiej znamy będzie nam się lepiej pracowało.
Po cóż więc tworzymy zespoły ludzi i pracujemy nad ich wzajemnym poznaniem?
Odpowiedź jest prosta- by zmotywować do wydajniejszej wspólnej pracy.
I tutaj zaczyna się problem z pokoleniem tzw. Y, którego przedstawiciele nie są szczerze zainteresowani stworzeniem relacji zespołowej wypracowanej tym podobnymi działaniami.
Mają silną potrzebę oddzielenia życia prywatnego od zawodowego. I na tym polega problem na linii pracodawca-Ygrek, szczególnie w tych najtrudniejszych branżach.
Pokolenia z jego nastawieniem nie zmienimy, radzić z problemem już sobie możemy.
Jak? - połączyć Cele firmy, czyli budowa zgranego zespołu poprzez wypełnianie "trudnych" potrzeb "trudnego" pokolenia.
Czemu więc zamiast odpowiadać na nowe potrzeby, starymi sposobami chcemy budować nowe zespoły?
Komentarze
Prześlij komentarz